Subpage under development, new version coming soon!
Subject: Premier League (dyskusja ogólna)
Poinformowany? Nie udzieliłem żadnych informacji tylko podałem moje przypuszczenia.
Wczoraj mecz NFL na Łembli i dzisiaj na kartoflisku grają xd
2AngryMen: Święcicki & Kapica
Często słyszymy - także z ust polskich trenerów - jakbym miał tyle kasy do wydania co Guardiola też osiągałbym sukcesy. Albo - odetnijcie go od gotówki, zobaczymy co ugra. Gdyby Pep trafił do polskiej ekstraklasy, toby sobie nie poradził. Nigdy nie pracował ze słabymi drużynami.
Wkur***ą nas te gadki. Dlatego postanowiliśmy napisać o jego trenerskich początkach "w najgorszej drużynie na świecie".
Latem 2007 roku doszło do spotkania Txikiego Beguiristaina i Pepa Guardioli. Tematem był powrót tego drugiego do klubu. TB widział go w roli dyrektora wszystkich drużyn młodzieżowych.
- Dzięki za ofertę, ale chcę być trenerem.
- Ale u nas nie ma dla ciebie miejsca. Nawet nie zostaniesz asystentem Rijkaarda.
- No to daj mi drużynę "B". Grają w trzeciej lidze (czwarty poziom rozgrywkowy)
- Co? Chyba zwariowałeś. Tam się nie da nic wygrać, łatwiej już zdobyć mistrzostwo Hiszpanii. Nie ma szans. Wiesz w jakie bagno się pakujesz?
- Daj mi ten zespół, wiem co z nimi zrobić.
Barca "B" była wtedy uznawana za fatalny materiał do pracy. Po raz pierwszy od 34 lat spadła do odpowiednika polskiej trzeciej ligi.
Guardiola: - Chcę pracować jako trener. Mogę nawet z niemowlakami na kartoflisku.
TB: - Możesz się sparzyć, to beznadziejna drużyna. I jak to będzie wyglądać? Nasza ikona Pep Guardiola zostaje trenerem drużyny "B". To nie ma sensu.
Pep: - Ma, wiem jak z nimi pracować. Daj mi tę drużynę.
Przyjaciele Guardioli odradzali mu ten ruch. Mógł zostać dyrektorem akademii, a chciał babrać się w trzecioligową piłkę. - Pep, to piekło jakiego nie znasz. To nie ma nic wspólnego z piłką, którą poznałeś.
- Ale ja chcę trenować.
Cel Guardioli był jeden: wywalczyć awans już w pierwszym sezonie. Postanowił zlikwidować drużynę "C" i dokonać fuzji z ekipą "B'. W tym celu musiał okroić grupę 50 młodych graczy do 25. Podjął się brudnego, chałupniczego zadania. Jeździł do katalońskich miejscowości, odwiedzał domy rodzinne chłopaków, którzy zawiesili edukację, bo marzyli o karierze piłkarskiej, tłumaczył ich zrozpaczonym rodzicom, że rezygnuje z ich synów. Decyzje podejmował bardzo szybko, zaledwie po kilku treningach. Nie miał czasu. Musiał brać odpowiedzialność za swoje czyny. I robił to.
Pep szybko zmienił zasady w amatorskiej ekipie. Monitorował nawyki żywieniowe swoich graczy, zatrudnił za własne pieniądze dietetyka, wysyłał obserwatorów na spotkania rywali, jego asystenci przygotowywali szczegółowe raporty pomeczowe. Mawiał:
"To nie jest trzecia liga, to są rezerwy Barcy. Tu nikt nie trafia przypadkowo".
Pracował najwięcej, najdłużej i najwytrwalej. Pierwszy przychodził do klubu i ostatni wychodził.
"Prymitywna drużyna" jak nazywano tę zbieraninę przed przyjściem Pepa, zajęła pierwsze miejsce w tabeli i wywalczyła prawo gry w barażu o awans do Segunda Division B (trzeci poziom rozgrywkowy). Wykonała i tę misję. Awansowała.
W tym samym czasie regres zaliczała drużyna seniorska prowadzona przez Rijkaarda. Pewnego dnia zorganizowano mecz jego zespołu z trzecioligowcami Guardioli. Po 10 minutach było 2:0 dla Pepa, a Ronaldinho zszedł z boiska. Deco był wyraźnie zmęczony, reszta wyglądała jakby balowała z nim w nocy poprzedzającej sparing. Rijkaard odpalał papierosa od papierosa na ławce. Guardiola uznawał to za brak profesjonalizmu i szacunku.
Chłopcy Pepa zrobili miazgę z seniorów. W pewnym momencie członek sztabu szkoleniowego Rijkaarda podszedł do PG i poprosił, by nie kompromitowali ich bardziej i odpuścili.
To starcie było przełomowe. Zarząd wiedział, że Holender nie odmieni zdegenerowanej drużyny. Przyszedł czas na rewolucję.
*W 2007 roku, kiedy Pep przejmował Barcelonę "B" uważano powszechnie, że to drużyna pozbawiona talentów. On twierdził co innego. Gddy został trenerem seniorów, zabrał ze sobą Sergio Busquetsa czy Pedro. Dwa lata później obaj zdobyli mistrzostwo świata z reprezentacją Hiszpanii.
Często słyszymy - także z ust polskich trenerów - jakbym miał tyle kasy do wydania co Guardiola też osiągałbym sukcesy. Albo - odetnijcie go od gotówki, zobaczymy co ugra. Gdyby Pep trafił do polskiej ekstraklasy, toby sobie nie poradził. Nigdy nie pracował ze słabymi drużynami.
Wkur***ą nas te gadki. Dlatego postanowiliśmy napisać o jego trenerskich początkach "w najgorszej drużynie na świecie".
Latem 2007 roku doszło do spotkania Txikiego Beguiristaina i Pepa Guardioli. Tematem był powrót tego drugiego do klubu. TB widział go w roli dyrektora wszystkich drużyn młodzieżowych.
- Dzięki za ofertę, ale chcę być trenerem.
- Ale u nas nie ma dla ciebie miejsca. Nawet nie zostaniesz asystentem Rijkaarda.
- No to daj mi drużynę "B". Grają w trzeciej lidze (czwarty poziom rozgrywkowy)
- Co? Chyba zwariowałeś. Tam się nie da nic wygrać, łatwiej już zdobyć mistrzostwo Hiszpanii. Nie ma szans. Wiesz w jakie bagno się pakujesz?
- Daj mi ten zespół, wiem co z nimi zrobić.
Barca "B" była wtedy uznawana za fatalny materiał do pracy. Po raz pierwszy od 34 lat spadła do odpowiednika polskiej trzeciej ligi.
Guardiola: - Chcę pracować jako trener. Mogę nawet z niemowlakami na kartoflisku.
TB: - Możesz się sparzyć, to beznadziejna drużyna. I jak to będzie wyglądać? Nasza ikona Pep Guardiola zostaje trenerem drużyny "B". To nie ma sensu.
Pep: - Ma, wiem jak z nimi pracować. Daj mi tę drużynę.
Przyjaciele Guardioli odradzali mu ten ruch. Mógł zostać dyrektorem akademii, a chciał babrać się w trzecioligową piłkę. - Pep, to piekło jakiego nie znasz. To nie ma nic wspólnego z piłką, którą poznałeś.
- Ale ja chcę trenować.
Cel Guardioli był jeden: wywalczyć awans już w pierwszym sezonie. Postanowił zlikwidować drużynę "C" i dokonać fuzji z ekipą "B'. W tym celu musiał okroić grupę 50 młodych graczy do 25. Podjął się brudnego, chałupniczego zadania. Jeździł do katalońskich miejscowości, odwiedzał domy rodzinne chłopaków, którzy zawiesili edukację, bo marzyli o karierze piłkarskiej, tłumaczył ich zrozpaczonym rodzicom, że rezygnuje z ich synów. Decyzje podejmował bardzo szybko, zaledwie po kilku treningach. Nie miał czasu. Musiał brać odpowiedzialność za swoje czyny. I robił to.
Pep szybko zmienił zasady w amatorskiej ekipie. Monitorował nawyki żywieniowe swoich graczy, zatrudnił za własne pieniądze dietetyka, wysyłał obserwatorów na spotkania rywali, jego asystenci przygotowywali szczegółowe raporty pomeczowe. Mawiał:
"To nie jest trzecia liga, to są rezerwy Barcy. Tu nikt nie trafia przypadkowo".
Pracował najwięcej, najdłużej i najwytrwalej. Pierwszy przychodził do klubu i ostatni wychodził.
"Prymitywna drużyna" jak nazywano tę zbieraninę przed przyjściem Pepa, zajęła pierwsze miejsce w tabeli i wywalczyła prawo gry w barażu o awans do Segunda Division B (trzeci poziom rozgrywkowy). Wykonała i tę misję. Awansowała.
W tym samym czasie regres zaliczała drużyna seniorska prowadzona przez Rijkaarda. Pewnego dnia zorganizowano mecz jego zespołu z trzecioligowcami Guardioli. Po 10 minutach było 2:0 dla Pepa, a Ronaldinho zszedł z boiska. Deco był wyraźnie zmęczony, reszta wyglądała jakby balowała z nim w nocy poprzedzającej sparing. Rijkaard odpalał papierosa od papierosa na ławce. Guardiola uznawał to za brak profesjonalizmu i szacunku.
Chłopcy Pepa zrobili miazgę z seniorów. W pewnym momencie członek sztabu szkoleniowego Rijkaarda podszedł do PG i poprosił, by nie kompromitowali ich bardziej i odpuścili.
To starcie było przełomowe. Zarząd wiedział, że Holender nie odmieni zdegenerowanej drużyny. Przyszedł czas na rewolucję.
*W 2007 roku, kiedy Pep przejmował Barcelonę "B" uważano powszechnie, że to drużyna pozbawiona talentów. On twierdził co innego. Gddy został trenerem seniorów, zabrał ze sobą Sergio Busquetsa czy Pedro. Dwa lata później obaj zdobyli mistrzostwo świata z reprezentacją Hiszpanii.
zatrudnił za własne pieniądze dietetyka
słabo w tej Barcelonie z pieniędzmi było, skoro ich nie stać na dietetyka :D
słabo w tej Barcelonie z pieniędzmi było, skoro ich nie stać na dietetyka :D
Manchestery zapewniły sobie awans do kolejnej fazy LM.