Subpage under development, new version coming soon!
Subject: Liga hiszpańska – Primera División – La Liga - Liga BBVA
Podanie przy pierwszej bramce.
Sędziowanie w Hiszpanii to jest dramat.
Umrzyj, do końca zabijając. Taką politykę przyjął Victoriano Sánchez Arminio [na zdjęciu po prawej], który zamierza trzymać się stanowiska aż do wyczekiwanych zmian w federacji, wobec których złoży dymisję. 75-letni Kantabryjczyk to szef sędziów, który samodzielnie i według własnego uznania kontroluje ten aspekt hiszpańskiego futbolu od 1993 roku. Hiszpan będzie wierny Villarowi do samego końca i nawet pod jego nieobecność go nie zdradzi. Obaj doskonale pamiętają 2004 rok, gdy głosy od katalońskiej piłki, którą kontrolował Joan Laporta, uratował ich w wyborach w starciu z Gerardo Gonzálezem. To był krytyczny moment ich rządów. Kluby z Primery w całości poza Barceloną zgodnie z ustaleniami poparły rywala, który ostatecznie przegrał przez ruch prezesa Blaugrany.
ABC opisuje dzisiaj, że Real Madryt od dawna naciskał na zmiany w całej federacji, a ostatnio publicznie mówi o potrzebie ewolucji ciała sędziowskiego. Królewscy czują się pokrzywdzeni przez swoją historyczną postawę i słabe stosunki z zarządem federacji, ale teraz widzą światełko w tunelu. Villar padł już przez zarzuty korupcyjne, ale na stanowisku trzyma się Sánchez Arminio. Teraz w stolicy za prowokację uznają ostatnie nominacje sędziowskie na swoje mecze. Álvarez Izquierdo i Hernández Hernández, których wielu fanów wprost uznaje za antimadridistas, poprowadzą najbliższe ligowe mecze z Eibarem i Gironą. Szczególny problem wywołuje kolejne spotkanie z tym drugim arbitrem, który krzywdził Real Madryt w ostatnich dwóch Klasykach.
Álvarez Izquierdo w klubie kwestionowany jest od etapu Ramóna Calderóna. To właśnie o niego na słynnej konferencji pytał Bernd Schuster: „Skąd jest sędzia? Z Katalonii? To mówi wszystko”. Wtedy Niemcowi chodziło o czerwoną kartkę dla Sergio Ramosa. W czasie kolejnego starcia z Athletikiem ten arbiter na tyle skrzywdził Królewskich, że federacji nie pozostało nic innego, jak zawiesić go na miesiąc. W 2013 roku powrócił na scenę, gdy przed Klasykiem wyrzucił z boiska Di Maríę za stanie za blisko piłki przed wolnym.
Jeszcze gorsze uczucia wzbudza Hernández Hernández, który od niedawna znajduje się na celowniku Los Blancos. Zaczęło się 2015 roku i meczu z Córdobą, gdy Ronaldo zrewanżował się rywalowi za chamski faul w polu karnym, ale tylko on został ukarany czerwoną kartką. Potem im dalej, tym było tylko gorzej. W 2016 roku w Klasyku na Camp Nou Hiszpan nie uznał gola Bale'a, uznając, że to Walijczyk faulował rywala przy strzale głową, chociaż to Jordi Alba wpadł w niego. Z kolei w ostatnim wiosennym starciu z Barceloną spotkanie rozpoczął od puszczenia gry po faulu na Cristiano w polu karnym, a na koniec bez zawahania wyrzucił z boiska Sergio Ramosa po faulu na Messim.
Największe zażenowanie w stolicy wzbudziła jednak ostatnia kolejka poprzedniego sezonu, w której Hernández Hernández prowadził meczu na Camp Nou. Eibar wyszedł na prowadzenie 1:0, a arbiter dosłownie wymyślił dwa rzuty karne, które pozwoliły Katalończykom na odrobienie strat i czekanie na potknięcie Realu w Maladze, do którego ostatecznie nie doszło. Po meczu Mendilíbar był wściekły jak nigdy. Hernández Hernández spotkał się z Królewskimi także w tym sezonie i przy remisie 1:1 z Levante nie zagwizdał karnego po faulu na Theo, chociaż stał w idealnym miejscu kilka metrów od zdarzenia.
Królewscy nigdy publicznie nie skrytykują nominacji, bo wiedzą, że nie mogą udowodnić złej woli ani nie mogą w tej kwestii niczego zarzucić arbitrom. Jednak autorytarne rządy w federacji pozostawiają sporo niedomówień. Były sędzia Pino Zamorano przyznał otwarcie, że jeśli arbiter nie realizuje życzeń i wytycznych Sáncheza Arminio, to spada. To samo dotyczy awansów. W czasie ostatnich wyborów na prezesa sędziom kazano głosować na Villara i przypominano o zasadzie: „Jeśli nie jesteś z nami, jesteś przeciwko nam”.
Królewscy uważają, że płacą i do końca obecnego układu będą płacić za swoją decyzję z 2004 roku, kiedy nie poparli Villara. Ten pokazywał swoją niechęć do Realu nawet otwarcie, gdy po wyrzuceniu z klubu Ramóna Calderóna w trakcie śledztwa dotyczącego ustawienia przez niego walnego zgromadzenia został on powołany na prezesa komisji ds. stulecia federacji. Niektórzy działacze uznają to za większą prowokację niż nominacje Sáncheza Arminio.
ABC dodaje, że w Realu świetnie znają przemówienie szefa sędziów z 2015 roku w Santander, gdy do zgromadzonych arbitrów miał dosłownie powiedzieć: „Real Madryt nie kojarzy się dobrze w naszym ciele”. Arminio opowiedział wtedy o tym, że to Królewscy są największymi przeciwnikami sędziów i najmocniej naciskają na zmiany personale i kierownicze. Na drugim biegunie ustawiano Barcelonę, a ukryte przesłanie było jasne i każdy sędzia dobrze wiedział, na co nakierowana jest ta przemowa. To nastawienie Arminio zna też szef ligi Javier Tebas, który także popiera odświeżenie działania ciała sędziowskiego.
Nikt nie rozumie dlaczego Hiszpan jak normalny działaczy czy funkcjonariusz publiczny nie złożył dymisji, gdy jego słowa zaczęły być publikowane, ale to tylko pokazuje, że będzie trzymać się stołka do samego końca aż o jego odejściu zdecyduje nowo wybrany prezes. Arminio po lipcowym zatrzymaniu Villara złożył honorową dymisję na pokaz, bo nie przyjął jej tymczasowy prezes Larrea, który także pracuje w federacji od dekad. Madrycki dziennik stwierdza, że jeśli działacz chciałby odejść naprawdę, po prostu by to zrobił. Trzymają go tam jednak dwie sprawy.
Po pierwsze, oczywiście pieniądze. W latach 2009-2015 zarabiał on średnio rocznie 143 tysiące euro, zaledwie 8 tysięcy mniej od samego prezesa. To pokazuje jego pozycję w federacji i także drugi powód pozostawania w związku, czyli posiadanie faktycznej władzy w futbolu. Po odejściu najpewniej nigdy nie zdobędzie już takich wpływów ani pieniędzy. On czy tymczasowy prezes Larrea próbują utrzymać obecną sytuację, ile tylko się da. Nie wytrzymają do wyroku w sprawie Villara, bo pierwszy impuls zmian ma rozpocząć się w listopadzie. ABC kończy stwierdzeniem, że Arminio przy tym wszystkim doskonale wie, że kiedy odejdzie, niektórzy sędziowie mogą zacząć mówić prawdę o tym, co dzieje się w ich środowisku. Na 75-latku nie robi to jednak za wielkiego wrażenia.
Ale sędziowie są z Madrytu xd
ABC opisuje dzisiaj, że Real Madryt od dawna naciskał na zmiany w całej federacji, a ostatnio publicznie mówi o potrzebie ewolucji ciała sędziowskiego. Królewscy czują się pokrzywdzeni przez swoją historyczną postawę i słabe stosunki z zarządem federacji, ale teraz widzą światełko w tunelu. Villar padł już przez zarzuty korupcyjne, ale na stanowisku trzyma się Sánchez Arminio. Teraz w stolicy za prowokację uznają ostatnie nominacje sędziowskie na swoje mecze. Álvarez Izquierdo i Hernández Hernández, których wielu fanów wprost uznaje za antimadridistas, poprowadzą najbliższe ligowe mecze z Eibarem i Gironą. Szczególny problem wywołuje kolejne spotkanie z tym drugim arbitrem, który krzywdził Real Madryt w ostatnich dwóch Klasykach.
Álvarez Izquierdo w klubie kwestionowany jest od etapu Ramóna Calderóna. To właśnie o niego na słynnej konferencji pytał Bernd Schuster: „Skąd jest sędzia? Z Katalonii? To mówi wszystko”. Wtedy Niemcowi chodziło o czerwoną kartkę dla Sergio Ramosa. W czasie kolejnego starcia z Athletikiem ten arbiter na tyle skrzywdził Królewskich, że federacji nie pozostało nic innego, jak zawiesić go na miesiąc. W 2013 roku powrócił na scenę, gdy przed Klasykiem wyrzucił z boiska Di Maríę za stanie za blisko piłki przed wolnym.
Jeszcze gorsze uczucia wzbudza Hernández Hernández, który od niedawna znajduje się na celowniku Los Blancos. Zaczęło się 2015 roku i meczu z Córdobą, gdy Ronaldo zrewanżował się rywalowi za chamski faul w polu karnym, ale tylko on został ukarany czerwoną kartką. Potem im dalej, tym było tylko gorzej. W 2016 roku w Klasyku na Camp Nou Hiszpan nie uznał gola Bale'a, uznając, że to Walijczyk faulował rywala przy strzale głową, chociaż to Jordi Alba wpadł w niego. Z kolei w ostatnim wiosennym starciu z Barceloną spotkanie rozpoczął od puszczenia gry po faulu na Cristiano w polu karnym, a na koniec bez zawahania wyrzucił z boiska Sergio Ramosa po faulu na Messim.
Największe zażenowanie w stolicy wzbudziła jednak ostatnia kolejka poprzedniego sezonu, w której Hernández Hernández prowadził meczu na Camp Nou. Eibar wyszedł na prowadzenie 1:0, a arbiter dosłownie wymyślił dwa rzuty karne, które pozwoliły Katalończykom na odrobienie strat i czekanie na potknięcie Realu w Maladze, do którego ostatecznie nie doszło. Po meczu Mendilíbar był wściekły jak nigdy. Hernández Hernández spotkał się z Królewskimi także w tym sezonie i przy remisie 1:1 z Levante nie zagwizdał karnego po faulu na Theo, chociaż stał w idealnym miejscu kilka metrów od zdarzenia.
Królewscy nigdy publicznie nie skrytykują nominacji, bo wiedzą, że nie mogą udowodnić złej woli ani nie mogą w tej kwestii niczego zarzucić arbitrom. Jednak autorytarne rządy w federacji pozostawiają sporo niedomówień. Były sędzia Pino Zamorano przyznał otwarcie, że jeśli arbiter nie realizuje życzeń i wytycznych Sáncheza Arminio, to spada. To samo dotyczy awansów. W czasie ostatnich wyborów na prezesa sędziom kazano głosować na Villara i przypominano o zasadzie: „Jeśli nie jesteś z nami, jesteś przeciwko nam”.
Królewscy uważają, że płacą i do końca obecnego układu będą płacić za swoją decyzję z 2004 roku, kiedy nie poparli Villara. Ten pokazywał swoją niechęć do Realu nawet otwarcie, gdy po wyrzuceniu z klubu Ramóna Calderóna w trakcie śledztwa dotyczącego ustawienia przez niego walnego zgromadzenia został on powołany na prezesa komisji ds. stulecia federacji. Niektórzy działacze uznają to za większą prowokację niż nominacje Sáncheza Arminio.
ABC dodaje, że w Realu świetnie znają przemówienie szefa sędziów z 2015 roku w Santander, gdy do zgromadzonych arbitrów miał dosłownie powiedzieć: „Real Madryt nie kojarzy się dobrze w naszym ciele”. Arminio opowiedział wtedy o tym, że to Królewscy są największymi przeciwnikami sędziów i najmocniej naciskają na zmiany personale i kierownicze. Na drugim biegunie ustawiano Barcelonę, a ukryte przesłanie było jasne i każdy sędzia dobrze wiedział, na co nakierowana jest ta przemowa. To nastawienie Arminio zna też szef ligi Javier Tebas, który także popiera odświeżenie działania ciała sędziowskiego.
Nikt nie rozumie dlaczego Hiszpan jak normalny działaczy czy funkcjonariusz publiczny nie złożył dymisji, gdy jego słowa zaczęły być publikowane, ale to tylko pokazuje, że będzie trzymać się stołka do samego końca aż o jego odejściu zdecyduje nowo wybrany prezes. Arminio po lipcowym zatrzymaniu Villara złożył honorową dymisję na pokaz, bo nie przyjął jej tymczasowy prezes Larrea, który także pracuje w federacji od dekad. Madrycki dziennik stwierdza, że jeśli działacz chciałby odejść naprawdę, po prostu by to zrobił. Trzymają go tam jednak dwie sprawy.
Po pierwsze, oczywiście pieniądze. W latach 2009-2015 zarabiał on średnio rocznie 143 tysiące euro, zaledwie 8 tysięcy mniej od samego prezesa. To pokazuje jego pozycję w federacji i także drugi powód pozostawania w związku, czyli posiadanie faktycznej władzy w futbolu. Po odejściu najpewniej nigdy nie zdobędzie już takich wpływów ani pieniędzy. On czy tymczasowy prezes Larrea próbują utrzymać obecną sytuację, ile tylko się da. Nie wytrzymają do wyroku w sprawie Villara, bo pierwszy impuls zmian ma rozpocząć się w listopadzie. ABC kończy stwierdzeniem, że Arminio przy tym wszystkim doskonale wie, że kiedy odejdzie, niektórzy sędziowie mogą zacząć mówić prawdę o tym, co dzieje się w ich środowisku. Na 75-latku nie robi to jednak za wielkiego wrażenia.
Ale sędziowie są z Madrytu xd
przeciez na tej fotce nie widac czy pilka jest przed, na, czy za linią xD
Girona 2 - 1 Real Madryt
hahaha, nawet król europy nie pomógł
hahaha, nawet król europy nie pomógł