Subpage under development, new version coming soon!
Subject: »Zawisza Bydgoszcz
remis w meczu z olimpia grudziadz;]
a co dziś wysmarował express piórem wiadomo kogo
Czy Borys Modracki i Jakub Poznański mieli prawo za darmo przejść do Victorii? K-PZPN uznał, że tak. Zawisza odwołał się jednak od tej decyzji...
W przerwie letniej III-ligowiec z Koronowa pozyskał dwóch graczy Zawiszy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że bydgoski klub postanowił zawiesić obu w prawach zawodnika.
Borys (syn znanego ongiś piłkarza Zawiszy Mariusza Modrackiego) i Kuba zaczynali przygodę z piłką w SP 15, a po szkole gimnazjalnej przeszli do WKS Zawisza na zasadzie bezpłatnego transferu. W umowie zawarto punkt, że po ukończeniu wieku juniora klub pozyskujący (w tym przypadku Zawisza) przekaże kartą zawodniczą bezpłatnie do klubu wskazanego przez zawodnika. W przerwie letniej młodzi piłkarze trafili zatem do Victorii, a Borys zdobył już w lidze trzy bramki.
O arbitraż w tej sprawie poproszono K-PZPN. Członkowie wydziału gier opierając się na powyższej umowie uznali racje Victorii. SP Zawisza uważa natomiast, że ten dokument jest nieważny.
- Nie posiadamy jego oryginału, a po drugie, pod umową podpisały się osoby nieupoważnione - wyjaśnia prezes SP Zawisza Bogdan Pultyn. - Nikomu nie chcemy przeszkadzać w rozwoju kariery. Należy nam się jednak ekwiwalent za wyszkolenie.
- W świetle prawa - mówi prezes Victorii Zbigniew Płaczkowski - trzeba dotrzymywać podpisanych umów i werdykt może być tylko jeden. Jak to możliwe, że pewne osoby mogły podpisywać się pod umowami, a nie mogły podejmować zobowiązań. Takiej konstrukcji prawnej nie znam...
Zeby było ciekawiej kpzpn na podobnej podstawie uprawnił ostatnio do gry w Świeciu kolejnego wychowanka Zawiszy - Graczyka i znów mamy huja do gadania i zero kasy. Po ostatnim meczu pojawiają się pytania o potrzebanego napastnika. Jeżeli zgodni z prawem ten kurweski klubik zapłaciłby zgodnie z prawem pieniądze - czyli 20 tys, to myślę, że za taka kasę na pewno kogoś dobrego można by ściągnąć
Czy Borys Modracki i Jakub Poznański mieli prawo za darmo przejść do Victorii? K-PZPN uznał, że tak. Zawisza odwołał się jednak od tej decyzji...
W przerwie letniej III-ligowiec z Koronowa pozyskał dwóch graczy Zawiszy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że bydgoski klub postanowił zawiesić obu w prawach zawodnika.
Borys (syn znanego ongiś piłkarza Zawiszy Mariusza Modrackiego) i Kuba zaczynali przygodę z piłką w SP 15, a po szkole gimnazjalnej przeszli do WKS Zawisza na zasadzie bezpłatnego transferu. W umowie zawarto punkt, że po ukończeniu wieku juniora klub pozyskujący (w tym przypadku Zawisza) przekaże kartą zawodniczą bezpłatnie do klubu wskazanego przez zawodnika. W przerwie letniej młodzi piłkarze trafili zatem do Victorii, a Borys zdobył już w lidze trzy bramki.
O arbitraż w tej sprawie poproszono K-PZPN. Członkowie wydziału gier opierając się na powyższej umowie uznali racje Victorii. SP Zawisza uważa natomiast, że ten dokument jest nieważny.
- Nie posiadamy jego oryginału, a po drugie, pod umową podpisały się osoby nieupoważnione - wyjaśnia prezes SP Zawisza Bogdan Pultyn. - Nikomu nie chcemy przeszkadzać w rozwoju kariery. Należy nam się jednak ekwiwalent za wyszkolenie.
- W świetle prawa - mówi prezes Victorii Zbigniew Płaczkowski - trzeba dotrzymywać podpisanych umów i werdykt może być tylko jeden. Jak to możliwe, że pewne osoby mogły podpisywać się pod umowami, a nie mogły podejmować zobowiązań. Takiej konstrukcji prawnej nie znam...
Zeby było ciekawiej kpzpn na podobnej podstawie uprawnił ostatnio do gry w Świeciu kolejnego wychowanka Zawiszy - Graczyka i znów mamy huja do gadania i zero kasy. Po ostatnim meczu pojawiają się pytania o potrzebanego napastnika. Jeżeli zgodni z prawem ten kurweski klubik zapłaciłby zgodnie z prawem pieniądze - czyli 20 tys, to myślę, że za taka kasę na pewno kogoś dobrego można by ściągnąć
Urodziny Marcina Kozłowskiego
Dziś 27 urodziny obchodzi czołowy zawodnik bydgoskiego Zawiszy - Marcin Kozłowski. Z tej okazji składamy najlepsze życzenia, szczególnie upragnionego awansu do II ligi i zdrowia, aby zawsze omijały Cię kontuzje. Sto lat!!
Dziś 27 urodziny obchodzi czołowy zawodnik bydgoskiego Zawiszy - Marcin Kozłowski. Z tej okazji składamy najlepsze życzenia, szczególnie upragnionego awansu do II ligi i zdrowia, aby zawsze omijały Cię kontuzje. Sto lat!!
Marcin Kozłowski kontuzjowany.
W najbliższym ligowym spotkaniu w Pakości kibice prawdopodobnie nie zobaczą Marcina Kozłowskiego. Pomocnik Zawiszy obchodzący we wtorek 27 urodziny już w pierwszej połowie meczu z Olimpią Grudziądz opuścił boisko z powodu kontuzji lewej nogi. Więcej informacji o stanie jego zdrowia będziemy mogli podać w najbliższych dniach, gdy przeprowadzone zostaną szczegółowe badania lekarskie.
W najbliższym ligowym spotkaniu w Pakości kibice prawdopodobnie nie zobaczą Marcina Kozłowskiego. Pomocnik Zawiszy obchodzący we wtorek 27 urodziny już w pierwszej połowie meczu z Olimpią Grudziądz opuścił boisko z powodu kontuzji lewej nogi. Więcej informacji o stanie jego zdrowia będziemy mogli podać w najbliższych dniach, gdy przeprowadzone zostaną szczegółowe badania lekarskie.
Mogli pójść w ślady Łobodzińskiego
Przejawiali wielki talent dopóki nie dopadły ich kontuzje bądź przestali czerpać z piłki korzyści. A przecież mogło być tak pięknie: transfer do czołowego polskiego klubu z myślą o prawidłowym rozwoju kariery.
Najstarszy z wybranej przez nas trójki, dziś 30-letni Tomasz Klimek, zapowiadał się na zawodnika wysokiej klasy. Energiczny i zdecydowany znakomicie nadawał się na bocznego obrońcę. Grał w Zawiszy pod okiem trenerów śp. Andrzeja Brończyka i Leszka Partyńskiego.
Z czegoś trzeba żyć
Po studiach przyszła jednak proza życia. Nie miał czasu uczęszczać na treningi. Zaczął na siebie zarabiać. - Z czegoś musiałem żyć - przypomina w rozmowie z „Expressem”. - Z perspektywy czasu uważam, że postąpiłem słusznie. Obecnie pracuję w Gdańsku. Z Agatą jesteśmy po zaręczynach, niebawem ślub...
Dwóch równie utalentowanych zawodników „zatrzymały” kontuzje.
U Adriana Wojtalewicza wykryto zwyrodnienie stawów biodrowych. Tata piłkarza szuka nadal specjalistów, którzy poprawiliby stan zdrowia syna, który aktualnie pracuje w Anglii. - Byliśmy na wielu konsultacjach i nie ma na to żadnej recepty - martwi się pan Eugeniusz.
Adrian jest wychowankiem Victorii Koronowo, skąd przeszedł do Zawiszy. Już w pierwszym występie w seniorach, na wyjeździe z Cuiavią Inowrocław, należał do najlepszych zawodników na placu. Obdarzony dobrymi warunkami fizycznymi, wysoki, skoczny, popisujący się nienaganną techniką, świetnie spełniał się w roli defensywnego pomocnika.
- Syn chciałby jeszcze wrócić do futbolu. Wszak, ma dopiero 22 lata - dodaje Eugeniusz Wojtalewicz. Rozbrat z piłką trwa już jednak dwa lata. Rodzinie Wojtalewiczów nie pozostaje nic innego, jak kibicować III-ligowej Victorii. W Koronowie starają się nie opuścić żadnego meczu.
Kolano już nie dokucza...
W pamięci pozostanie też Marcin Kikowski (23 l). - Na treningach był wzorem do naśladowania. Ciągle poprawiał swoje umiejętności. Zasługiwał na grę w wyższej klasie - wspomina go trener Zawiszy Leszek Rzepka.
- A może Marcin przedwcześnie przeszedł do Unii Janikowo? - zastanawia się z kolei Wacław Starzyński.
Zdaniem obu szkoleniowców popularny „Kiki” mógł w futbolu wiele osiągnąć. Gdyby nie kolano... Po operacji musiał przejść okres rehabilitacji. Umowa z Unią już mu wygasła. Teraz trenuje indywidualnie i szuka klubu. Był na testach w Opalenicy i TKP. Pod uwagę bierze też wyjazd za granicę. - Chciałbym jeszcze pograć - nie ukrywa Kikowski.
Przejawiali wielki talent dopóki nie dopadły ich kontuzje bądź przestali czerpać z piłki korzyści. A przecież mogło być tak pięknie: transfer do czołowego polskiego klubu z myślą o prawidłowym rozwoju kariery.
Najstarszy z wybranej przez nas trójki, dziś 30-letni Tomasz Klimek, zapowiadał się na zawodnika wysokiej klasy. Energiczny i zdecydowany znakomicie nadawał się na bocznego obrońcę. Grał w Zawiszy pod okiem trenerów śp. Andrzeja Brończyka i Leszka Partyńskiego.
Z czegoś trzeba żyć
Po studiach przyszła jednak proza życia. Nie miał czasu uczęszczać na treningi. Zaczął na siebie zarabiać. - Z czegoś musiałem żyć - przypomina w rozmowie z „Expressem”. - Z perspektywy czasu uważam, że postąpiłem słusznie. Obecnie pracuję w Gdańsku. Z Agatą jesteśmy po zaręczynach, niebawem ślub...
Dwóch równie utalentowanych zawodników „zatrzymały” kontuzje.
U Adriana Wojtalewicza wykryto zwyrodnienie stawów biodrowych. Tata piłkarza szuka nadal specjalistów, którzy poprawiliby stan zdrowia syna, który aktualnie pracuje w Anglii. - Byliśmy na wielu konsultacjach i nie ma na to żadnej recepty - martwi się pan Eugeniusz.
Adrian jest wychowankiem Victorii Koronowo, skąd przeszedł do Zawiszy. Już w pierwszym występie w seniorach, na wyjeździe z Cuiavią Inowrocław, należał do najlepszych zawodników na placu. Obdarzony dobrymi warunkami fizycznymi, wysoki, skoczny, popisujący się nienaganną techniką, świetnie spełniał się w roli defensywnego pomocnika.
- Syn chciałby jeszcze wrócić do futbolu. Wszak, ma dopiero 22 lata - dodaje Eugeniusz Wojtalewicz. Rozbrat z piłką trwa już jednak dwa lata. Rodzinie Wojtalewiczów nie pozostaje nic innego, jak kibicować III-ligowej Victorii. W Koronowie starają się nie opuścić żadnego meczu.
Kolano już nie dokucza...
W pamięci pozostanie też Marcin Kikowski (23 l). - Na treningach był wzorem do naśladowania. Ciągle poprawiał swoje umiejętności. Zasługiwał na grę w wyższej klasie - wspomina go trener Zawiszy Leszek Rzepka.
- A może Marcin przedwcześnie przeszedł do Unii Janikowo? - zastanawia się z kolei Wacław Starzyński.
Zdaniem obu szkoleniowców popularny „Kiki” mógł w futbolu wiele osiągnąć. Gdyby nie kolano... Po operacji musiał przejść okres rehabilitacji. Umowa z Unią już mu wygasła. Teraz trenuje indywidualnie i szuka klubu. Był na testach w Opalenicy i TKP. Pod uwagę bierze też wyjazd za granicę. - Chciałbym jeszcze pograć - nie ukrywa Kikowski.
Polak mistrzem świata młodych informatyków
Tomek Kulczyński, tegoroczny absolwent VI LO im. Jana i Jędrzeja Śniadeckich w Bydgoszczy, zajął pierwsze miejsce i zdobył złoty medal podczas zakończonej w Zagrzebiu XIX Międzynarodowej Olimpiady Informatycznej (IOI). Polak uzyskał 574 punkty na 600 możliwych, pokonując 284 zawodników z 77 krajów - poinformował w środę Tadeusz Kuran, kierownik organizacyjny Olimpiady Informatycznej.
tak wiem, ze nie zwiazane z tematem :P ale dobrze wiedziec, ze najlepszy informatyk swiata jest z bydy i konczyl te bude co ja ;P i idzie na te studia co ja:P
Tomek Kulczyński, tegoroczny absolwent VI LO im. Jana i Jędrzeja Śniadeckich w Bydgoszczy, zajął pierwsze miejsce i zdobył złoty medal podczas zakończonej w Zagrzebiu XIX Międzynarodowej Olimpiady Informatycznej (IOI). Polak uzyskał 574 punkty na 600 możliwych, pokonując 284 zawodników z 77 krajów - poinformował w środę Tadeusz Kuran, kierownik organizacyjny Olimpiady Informatycznej.
tak wiem, ze nie zwiazane z tematem :P ale dobrze wiedziec, ze najlepszy informatyk swiata jest z bydy i konczyl te bude co ja ;P i idzie na te studia co ja:P
Rozmowa z trenerem Zawiszy Piotrem Tworkiem
Bydgoski Zawisza po rozegraniu 3 spotkań zajmuję w tabeli IV ligi 5 lokatę. Bydgoszczanie zdobyli 5 punktów i nie zaznali jeszcze porażki. Pierwszy mecz na stadionie przy ulicy Słowiańskiej zakończył się bezbramkowym remisem z Olimpią Grudziądz. O tym spotkaniu, a także o atmosferze w zespole rozmawialiśmy z trenerem Zawiszy, Piotrem Tworkiem.
- Jak Pan ocenia remisowy wynik z Olimpią Grudziądz? Czy z przebiegu meczu uważa Pan ten remis za sprawiedliwy, szczęśliwy czy niezasłużony?
- Z przebiegu meczu wydaję mi się, że zasłużyliśmy na zwycięstwo. Jeśli by oceniać styl gry i widowiskowość to zapewne byśmy otrzymali wyższe noty niż rywale. Ale wynik jest remisowy i to się liczy. Mnie ogromnie cieszy, że my pchamy grę do samego końca. Gramy przez 90 minut i jesteśmy na to przygotowani motorycznie bardzo dobrze i nie ma w moim zespole mentalności bronienia wyniku czy odpuszczania albo z powodu braku sił przejścia do defensywy i wybijania piłki na oślep. Martwią niewykorzystane stuprocentowe, a nawet powiedziałbym dwustuprocentowe sytuacje strzeleckie. One powinny zakończyć się golem, a dzieje się inaczej. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie wyeliminujemy te błędy i te sytuacje, które stwarza zespół będą wykańczane przez naszych napastników. To co martwi to niemoc strzelecka przy bardzo dogodnych sytuacjach, a często jest tak, że padają bramki w takich sytuacjach, gdzie nikt by się tego nie spodziewał, tak jak bramka Barlika w pucharze w Pruszczu. Dzisiejszy trening napawa mnie optymizmem, bo Chachuła, Barlik i Arek Kozłowski zaczęli strzelać i myślę, że to im już zostanie w głowie, w mentalności i odblokują się w kolejnym meczu ligowym.
- Czy czymś Pana zaskoczyła Olimpia, spodziewał się Pan tak ciężkiej przeprawy?
- Jeśli chodzi o grę taktyczną gości, mimo, że wszyscy się nią zachwycają to ja tam jakiegoś pomysłu na grę nie widziałem. Było typowe odgrywanie piłki od obrońców do szybkich napastników. Mają dobrych napastników: Gnegne i Marksa. Stosowali w pierwszej połowie ciekawy pressing w środku pola i tym mnie trochę zaskoczyli. Zagrali bardziej agresywnie niż my. Olimpia miała sytuację strzeleckie tylko po naszych błędach. W drugiej połowie zeszli do defensywy i szukali gry z kontry. Podobał mi się ich bramkarz i obrońca, ale nazwisk nie pamiętam.
- Zagraliście po raz pierwszy na stadionie przy ulicy Słowiańskiej. Jak Pan ocenia stan boiska?
- Byłem miesiąc przed rozpoczęciem prac na Słowiańskiej to boisko wyglądało tragicznie i byłem ogromnie przerażony. Starałem się odwieść od tego pomysłu działaczy Stowarzyszenia i żebyśmy grali jednak na Chemiku. Tam jest jednak duże boisko. Co jakiś czas zaglądałem tam i to co się zrobiło z tym boiskiem to jest ogromne i miłe zaskoczenie. Jestem pełen podziwu dla tych osób, które tam pracowały. Teraz jest równe boisko, jest ono duże, trzeba tam się sporo nabiegać. Stadion jest bardzo fajny, taki kameralny. W niedzielę była tam świetna atmosfera, w końcu poczułem się jak na meczu ligowym, a nie jak na meczu sparingowym. Z resztą powiedziałem to przed meczem chłopakom na ławce, że nie miałem jeszcze przyjemności grać przy tysięcznej publiczności w 4 lidze, gdzie jest doping niesamowity, pełno kibiców wokół stadionu, bardzo istotne, że oni są blisko murawy. Przypomniała mi się analogia do drugiej ligi i mecz z Widzewem Łódź, gdzie kibice są również bardzo blisko murawy, może w mniejszej perspektywie, ale podobne wrażenia.
- Na Słowiańskiej gracie, ale nie trenujecie jeszcze?
- Trenowaliśmy dwa dni w piątek i w sobotę przed meczem. Teraz będziemy trenować również dwa razy przed każdym meczem. W czwartek i piątek jeśli mecz będzie w sobotę albo w piątek i w sobotę jak mecz odbywać się będzie w niedzielę.
- Pierwszy raz od kilku lat do Zawiszy trafili zawodnicy, którzy od razu grają w podstawowej jedenastce. Nie są to uzupełnienia, a prawdziwe wzmocnienia. Jak Pan oceni transfery bydgoskiego Zawiszy?
- Jestem ogromnie zadowolony z Szymka Maziarza, Loligi, Artura Gajewskiego i Marcina Łukaszewskiego, którzy realizują w stu procentach to co od nich oczekuję. Trochę zawodzi mnie Damian Cuper. Ściągałem go na lewą stronę jako bardzo ofensywnego zawodnika, a na razie się nie wywiązuję z tych założeń. Damiana Zielke nie możemy uznawać za transfer, bo gra on na innych zasadach. Pojawiają się informacje, że transferem jest Marcin Rogalski, ale na razie nie mamy z niego pożytku, ponieważ jest kontuzjowany i się rehabilituje. Marcin nie jest jeszcze naszym zawodnikiem. Bartka Delektę na razie nie mam możliwości sprawdzić, bo ci co grają nie zawodzą. Nie będę burzył czegoś, co jest bardzo dobre. Po nim się wiele dobrego spodziewam i teraz widzę na treningach, że chłopak ostro pracuje. W najbliższym meczu pucharowym dam mu zagrać przez 90 minut i wtedy mogę go ocenić. Troszkę zawiódł mnie w Lubaniu, gdzie nic nie pokazał. Może wystraszyła go sytuacja jaka zaistniała i nie był mentalnie przygotowany do gry. Może to wpłynęło na jego psychikę. Brakuje mi z przodu zmiennika dla Mariusza Barlika, nie dlatego, że jest słabym zawodnikiem, tylko na Mariuszu ciąży wielka odpowiedzialność. Jeśli zespół nie wygra to wszyscy mówią i mają pretensje do napastników. A u nas Chachuła i A. Kozłowski maja ofensywne zadania i ich trójkę trzeba rozliczać, a nie tylko obciążać Mariusza. Odpowiedzialność ma być na całym zespole,
- Zgadzamy się, że przydałby się zespołowi kolejny napastnik. Czy ma Pan jakąś listę życzeń z nazwiskami? Czy są czynione już jakieś starania?
- Jest lista życzeń, ale ciężko będzie ją zrealizować, ponieważ wszyscy gracze już są gdzieś wpisani w protokół i ciężko będzie ich wyrwać. Będzie tak, ze będziemy musieli poczekać do rundy wiosennej i w okienku transferowym kogoś szukać. Mam w zanadrzu Krzysia Szala, którego będę chciał zobaczyć na treningu i może pojedzie z nami do Pakości. Mam nadzieję, że trener Wójcik pozwoli nam go zabrać.
- Bydgoskich kibiców martwią kontuzje w zespole.
- To są kontuzje mechaniczne, one nie wynikają z przygotowania zespołu, ponieważ Marcin Kozłowski doznał urazu i nie miał na to nikt wpływu. Wypadł mi podstawowy zawodnik, na którym opierałem grę w środku pola. Mam teraz spory dylemat jak jego osobę zastąpić. Cieszę się, że do formy dochodzą Krzysiu Krawczyk i Grzegorz Brzeziński i na tych dwóch zawodnikach będziemy starali się zastąpić Marcina. Kontuzja Kozłowskiego to ogromna strata. Niektórym może się wydawać, że brak jednego zawodnika z dwudziestki to nic się nie dzieje, ale Marcin ma niesamowita lewa nogę, wszystkie stale fragmenty z lewej strony dla niego były rozpisywane, potwierdził, że jest niezastąpionym zawodnikiem.
- Przydałby się teraz Borys Modracki…
- Śledzę losy Borysa, strzelił trzy bramki w dwóch meczach. Wchodzi z ławki i strzela bramki, jest wzmocnieniem zespołu. Chciałbym bardzo, żeby każdy mój zmiennik robił to co Borys Modracki.
- A skomentuje Pan zamieszanie wokół Borysa?
- To nie są moje sprawy, ja mam większe swoje problemy na głowie niż politykę klubową Zawiszy i Victorii. Mi jest przykro z dwóch powodów. Po pierwsze rozmawiałem i z Borysem i jego ojcem Mariuszem Modrackim i obaj zapewniali mnie, że chłopak zostaje u nas. Dlatego nie szukałem nikogo w zamian na jego miejsce. Piłkarze z dobrą lewą nogą są bardzo rozchwytywani i poszukiwani na rynku piłkarskim. Takich graczy jest naprawdę mało. Gdyby Borys od razu powiedział, że nie zamierza grać w Zawiszy to szukałbym kogoś z lewą nogą. Z tego powodu jest mi przykro. Wybrał taką drogę jaką wybrał. Rozwija się poprawnie, niech robi karierę, niech mu gra sprawia przyjemność i niech strzela bramki.
- Czy jako trener Zawiszy ma Pan wszystko czego Panu potrzeba?
- Nie narzekam, życzyłbym sobie, żeby każdy czwartoligowy klub miał takie warunki, jakie my tutaj mamy. Męczarnią dla nas jest ta przebudowa stadionu, ale już za rok będziemy się tego stadionu ogromnie cieszyć. Pod względem organizacyjnym i zaangażowania wszystkich ludzi w klubie jest wszystko w jak najlepszym porządku.
- Patrząc z boku na drużynę i cały sztab szkoleniowy, wydaję się, że atmosfera między wami jest fantastyczna.
- Tak, mogę to z całą odpowiedzialnością potwierdzić. Zawsze, gdy rozmawiam z różnymi trenerami to analizujemy i mówimy, co jest potrzebne, żeby zespół odniósł sukces. Można mieć zespół gwiazd i same indywidualności na boisku, ale jeśli nie zbuduje się tego czegoś w samym zespole, nie będzie dobrej atmosfery wśród zawodników i kadry to wyników nie będzie. W naszym zespole nie ma żadnych zatargów żadnych niesnasek. Zawodnicy, którzy nie występują w pierwszym składzie nie są obrażeni, a sami dopingują, mobilizują kolegów, trzymają za nich kciuki. Jestem ogromnie zadowolony wdzięczny chłopakom, że potrafią odpłacać się taką sympatią, zaangażowaniem i atmosferą stworzoną w krótkim czasie.
- Początek nie był najlepszy, ale może Pan zapewnić kibiców bydgoskiego Zawiszy, że cel – awans do II ligi – się nie zmienił?
Absolutnie, że tak. Nie uważam, że coś się dzieje złego. Dopiero są za nami 3 kolejki, Mień jest na pierwszym miejscu, do końca jest mnóstwo meczy, będą kartki, będą kontuzje i zespoły z czuba będą tracić punkty. Z meczu na mecz będzie już tylko coraz lepiej. Myślę, że ta presja wygrywania już z chłopaków zeszła i będzie więcej luzu w ich grze. Jestem przekonany, że będziemy po następnych kilku kolejkach liderami.
Bydgoski Zawisza po rozegraniu 3 spotkań zajmuję w tabeli IV ligi 5 lokatę. Bydgoszczanie zdobyli 5 punktów i nie zaznali jeszcze porażki. Pierwszy mecz na stadionie przy ulicy Słowiańskiej zakończył się bezbramkowym remisem z Olimpią Grudziądz. O tym spotkaniu, a także o atmosferze w zespole rozmawialiśmy z trenerem Zawiszy, Piotrem Tworkiem.
- Jak Pan ocenia remisowy wynik z Olimpią Grudziądz? Czy z przebiegu meczu uważa Pan ten remis za sprawiedliwy, szczęśliwy czy niezasłużony?
- Z przebiegu meczu wydaję mi się, że zasłużyliśmy na zwycięstwo. Jeśli by oceniać styl gry i widowiskowość to zapewne byśmy otrzymali wyższe noty niż rywale. Ale wynik jest remisowy i to się liczy. Mnie ogromnie cieszy, że my pchamy grę do samego końca. Gramy przez 90 minut i jesteśmy na to przygotowani motorycznie bardzo dobrze i nie ma w moim zespole mentalności bronienia wyniku czy odpuszczania albo z powodu braku sił przejścia do defensywy i wybijania piłki na oślep. Martwią niewykorzystane stuprocentowe, a nawet powiedziałbym dwustuprocentowe sytuacje strzeleckie. One powinny zakończyć się golem, a dzieje się inaczej. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie wyeliminujemy te błędy i te sytuacje, które stwarza zespół będą wykańczane przez naszych napastników. To co martwi to niemoc strzelecka przy bardzo dogodnych sytuacjach, a często jest tak, że padają bramki w takich sytuacjach, gdzie nikt by się tego nie spodziewał, tak jak bramka Barlika w pucharze w Pruszczu. Dzisiejszy trening napawa mnie optymizmem, bo Chachuła, Barlik i Arek Kozłowski zaczęli strzelać i myślę, że to im już zostanie w głowie, w mentalności i odblokują się w kolejnym meczu ligowym.
- Czy czymś Pana zaskoczyła Olimpia, spodziewał się Pan tak ciężkiej przeprawy?
- Jeśli chodzi o grę taktyczną gości, mimo, że wszyscy się nią zachwycają to ja tam jakiegoś pomysłu na grę nie widziałem. Było typowe odgrywanie piłki od obrońców do szybkich napastników. Mają dobrych napastników: Gnegne i Marksa. Stosowali w pierwszej połowie ciekawy pressing w środku pola i tym mnie trochę zaskoczyli. Zagrali bardziej agresywnie niż my. Olimpia miała sytuację strzeleckie tylko po naszych błędach. W drugiej połowie zeszli do defensywy i szukali gry z kontry. Podobał mi się ich bramkarz i obrońca, ale nazwisk nie pamiętam.
- Zagraliście po raz pierwszy na stadionie przy ulicy Słowiańskiej. Jak Pan ocenia stan boiska?
- Byłem miesiąc przed rozpoczęciem prac na Słowiańskiej to boisko wyglądało tragicznie i byłem ogromnie przerażony. Starałem się odwieść od tego pomysłu działaczy Stowarzyszenia i żebyśmy grali jednak na Chemiku. Tam jest jednak duże boisko. Co jakiś czas zaglądałem tam i to co się zrobiło z tym boiskiem to jest ogromne i miłe zaskoczenie. Jestem pełen podziwu dla tych osób, które tam pracowały. Teraz jest równe boisko, jest ono duże, trzeba tam się sporo nabiegać. Stadion jest bardzo fajny, taki kameralny. W niedzielę była tam świetna atmosfera, w końcu poczułem się jak na meczu ligowym, a nie jak na meczu sparingowym. Z resztą powiedziałem to przed meczem chłopakom na ławce, że nie miałem jeszcze przyjemności grać przy tysięcznej publiczności w 4 lidze, gdzie jest doping niesamowity, pełno kibiców wokół stadionu, bardzo istotne, że oni są blisko murawy. Przypomniała mi się analogia do drugiej ligi i mecz z Widzewem Łódź, gdzie kibice są również bardzo blisko murawy, może w mniejszej perspektywie, ale podobne wrażenia.
- Na Słowiańskiej gracie, ale nie trenujecie jeszcze?
- Trenowaliśmy dwa dni w piątek i w sobotę przed meczem. Teraz będziemy trenować również dwa razy przed każdym meczem. W czwartek i piątek jeśli mecz będzie w sobotę albo w piątek i w sobotę jak mecz odbywać się będzie w niedzielę.
- Pierwszy raz od kilku lat do Zawiszy trafili zawodnicy, którzy od razu grają w podstawowej jedenastce. Nie są to uzupełnienia, a prawdziwe wzmocnienia. Jak Pan oceni transfery bydgoskiego Zawiszy?
- Jestem ogromnie zadowolony z Szymka Maziarza, Loligi, Artura Gajewskiego i Marcina Łukaszewskiego, którzy realizują w stu procentach to co od nich oczekuję. Trochę zawodzi mnie Damian Cuper. Ściągałem go na lewą stronę jako bardzo ofensywnego zawodnika, a na razie się nie wywiązuję z tych założeń. Damiana Zielke nie możemy uznawać za transfer, bo gra on na innych zasadach. Pojawiają się informacje, że transferem jest Marcin Rogalski, ale na razie nie mamy z niego pożytku, ponieważ jest kontuzjowany i się rehabilituje. Marcin nie jest jeszcze naszym zawodnikiem. Bartka Delektę na razie nie mam możliwości sprawdzić, bo ci co grają nie zawodzą. Nie będę burzył czegoś, co jest bardzo dobre. Po nim się wiele dobrego spodziewam i teraz widzę na treningach, że chłopak ostro pracuje. W najbliższym meczu pucharowym dam mu zagrać przez 90 minut i wtedy mogę go ocenić. Troszkę zawiódł mnie w Lubaniu, gdzie nic nie pokazał. Może wystraszyła go sytuacja jaka zaistniała i nie był mentalnie przygotowany do gry. Może to wpłynęło na jego psychikę. Brakuje mi z przodu zmiennika dla Mariusza Barlika, nie dlatego, że jest słabym zawodnikiem, tylko na Mariuszu ciąży wielka odpowiedzialność. Jeśli zespół nie wygra to wszyscy mówią i mają pretensje do napastników. A u nas Chachuła i A. Kozłowski maja ofensywne zadania i ich trójkę trzeba rozliczać, a nie tylko obciążać Mariusza. Odpowiedzialność ma być na całym zespole,
- Zgadzamy się, że przydałby się zespołowi kolejny napastnik. Czy ma Pan jakąś listę życzeń z nazwiskami? Czy są czynione już jakieś starania?
- Jest lista życzeń, ale ciężko będzie ją zrealizować, ponieważ wszyscy gracze już są gdzieś wpisani w protokół i ciężko będzie ich wyrwać. Będzie tak, ze będziemy musieli poczekać do rundy wiosennej i w okienku transferowym kogoś szukać. Mam w zanadrzu Krzysia Szala, którego będę chciał zobaczyć na treningu i może pojedzie z nami do Pakości. Mam nadzieję, że trener Wójcik pozwoli nam go zabrać.
- Bydgoskich kibiców martwią kontuzje w zespole.
- To są kontuzje mechaniczne, one nie wynikają z przygotowania zespołu, ponieważ Marcin Kozłowski doznał urazu i nie miał na to nikt wpływu. Wypadł mi podstawowy zawodnik, na którym opierałem grę w środku pola. Mam teraz spory dylemat jak jego osobę zastąpić. Cieszę się, że do formy dochodzą Krzysiu Krawczyk i Grzegorz Brzeziński i na tych dwóch zawodnikach będziemy starali się zastąpić Marcina. Kontuzja Kozłowskiego to ogromna strata. Niektórym może się wydawać, że brak jednego zawodnika z dwudziestki to nic się nie dzieje, ale Marcin ma niesamowita lewa nogę, wszystkie stale fragmenty z lewej strony dla niego były rozpisywane, potwierdził, że jest niezastąpionym zawodnikiem.
- Przydałby się teraz Borys Modracki…
- Śledzę losy Borysa, strzelił trzy bramki w dwóch meczach. Wchodzi z ławki i strzela bramki, jest wzmocnieniem zespołu. Chciałbym bardzo, żeby każdy mój zmiennik robił to co Borys Modracki.
- A skomentuje Pan zamieszanie wokół Borysa?
- To nie są moje sprawy, ja mam większe swoje problemy na głowie niż politykę klubową Zawiszy i Victorii. Mi jest przykro z dwóch powodów. Po pierwsze rozmawiałem i z Borysem i jego ojcem Mariuszem Modrackim i obaj zapewniali mnie, że chłopak zostaje u nas. Dlatego nie szukałem nikogo w zamian na jego miejsce. Piłkarze z dobrą lewą nogą są bardzo rozchwytywani i poszukiwani na rynku piłkarskim. Takich graczy jest naprawdę mało. Gdyby Borys od razu powiedział, że nie zamierza grać w Zawiszy to szukałbym kogoś z lewą nogą. Z tego powodu jest mi przykro. Wybrał taką drogę jaką wybrał. Rozwija się poprawnie, niech robi karierę, niech mu gra sprawia przyjemność i niech strzela bramki.
- Czy jako trener Zawiszy ma Pan wszystko czego Panu potrzeba?
- Nie narzekam, życzyłbym sobie, żeby każdy czwartoligowy klub miał takie warunki, jakie my tutaj mamy. Męczarnią dla nas jest ta przebudowa stadionu, ale już za rok będziemy się tego stadionu ogromnie cieszyć. Pod względem organizacyjnym i zaangażowania wszystkich ludzi w klubie jest wszystko w jak najlepszym porządku.
- Patrząc z boku na drużynę i cały sztab szkoleniowy, wydaję się, że atmosfera między wami jest fantastyczna.
- Tak, mogę to z całą odpowiedzialnością potwierdzić. Zawsze, gdy rozmawiam z różnymi trenerami to analizujemy i mówimy, co jest potrzebne, żeby zespół odniósł sukces. Można mieć zespół gwiazd i same indywidualności na boisku, ale jeśli nie zbuduje się tego czegoś w samym zespole, nie będzie dobrej atmosfery wśród zawodników i kadry to wyników nie będzie. W naszym zespole nie ma żadnych zatargów żadnych niesnasek. Zawodnicy, którzy nie występują w pierwszym składzie nie są obrażeni, a sami dopingują, mobilizują kolegów, trzymają za nich kciuki. Jestem ogromnie zadowolony wdzięczny chłopakom, że potrafią odpłacać się taką sympatią, zaangażowaniem i atmosferą stworzoną w krótkim czasie.
- Początek nie był najlepszy, ale może Pan zapewnić kibiców bydgoskiego Zawiszy, że cel – awans do II ligi – się nie zmienił?
Absolutnie, że tak. Nie uważam, że coś się dzieje złego. Dopiero są za nami 3 kolejki, Mień jest na pierwszym miejscu, do końca jest mnóstwo meczy, będą kartki, będą kontuzje i zespoły z czuba będą tracić punkty. Z meczu na mecz będzie już tylko coraz lepiej. Myślę, że ta presja wygrywania już z chłopaków zeszła i będzie więcej luzu w ich grze. Jestem przekonany, że będziemy po następnych kilku kolejkach liderami.
Zawisza zagra z Victorią Śliwice w Pucharze
Przeciwnikiem bydgoskiego Zawiszy w kolejnej rundzie Pucharu Polski na szczeblu okręgu będzie Victoria Śliwice. Zespół występujący obecnie w klasie okręgowej, będzie gospodarzem meczu, który odbędzie się 12 Września.
Przeciwnikiem bydgoskiego Zawiszy w kolejnej rundzie Pucharu Polski na szczeblu okręgu będzie Victoria Śliwice. Zespół występujący obecnie w klasie okręgowej, będzie gospodarzem meczu, który odbędzie się 12 Września.
mozna dodac ze w Victorii SLiwice gra wychowanek Zawiszy Bydgoszcz Patryk Jaskulski :P
Bydgoscy czwartoligowcy najsłabsi w ataku
Już pierwsze trzy kolejki piłkarskiej IV ligi pokazały, że bydgoskie zespoły mają problemy ze zdobywaniem bramek. - Straciliśmy czołowych napastników, a następców brakuje - tłumaczy Piotr Gruszka, trener Chemika.
Jego podopieczni do tej pory tylko dwa razy umieszczali piłkę w siatce rywali. Tak słaby dorobek ma tylko zamykająca ligową tabelę Notecianka Pakość. - Przed sezonem odeszli od nas Jędrzej Florek i Jakub Bajor. Poza tym Karol Bilski dopiero wraca do gry po kontuzji i nie doszedł jeszcze do pełnej sprawności - dodaje Gruszka. W tej sytuacji odpowiedzialność za zdobywanie goli spadła na pomocników.
Niewiele lepiej jest w Zawiszy. Mariusz Barlik strzelił już trzy gole (na cztery całej drużyny), ale ostatni mecz z Olimpią Grudziądz pokazał, że potrzebne jest mu wsparcie. - Mariusz nie wykorzystał dobrej sytuacji w pojedynku z Olimpią, ale i tak jestem zadowolony z jego postawy w tym sezonie. Poza nimi są jeszcze Mateusz Chachuła i Arkadiusz Kozłowski, chociaż akurat ten drugi nie prezentuje się tak dobrze jak w sparingach - mówi Piotr Tworek, trener Zawiszy.
Jeszcze przed sezonem działacze Stowarzyszenia Piłkarskiego próbowali ściągnąć do mającej walczyć o awans drużyny napastnika. Jednak najpierw Roger Babiarz wybrał Kujawiaka Włocławek, a potem Robert Śliwiński na testy przyjechał z kontuzją. Teraz trwają rozmowy z jednym z zawodników z Burkina Faso. Piłkarza, który gra w lidze tunezyjskiej, polecił jego rodak Abraham Loliga. - Na razie to luźne rozmowy i to nie z samym zawodnikiem. Nie mamy jeszcze nawet jego CV - dodaje Tworek.
Szkoleniowcowi Zawiszy po meczu z drużyną z Grudziądza doszedł jeszcze jeden problem. Uraz kolana Marcina Kozłowskiego niestety okazał się poważniejszy, niż początkowo przypuszczano. - Badania USG są bardzo pesymistyczne. Teraz Marcina czeka jeszcze rezonans, ale bardzo możliwa jest artroskopia kolana, a to oznacza, że jesienią nie pojawi się on już na boisku - kończy trener. Kilka tygodni temu niewiele brakowało, a miałby w składzie Pawła Kanika, ale ten zdecydował się pozostać w Gwieździe.
W drużynie beniaminka IV ligi tworzy on duet napastników z Mateuszem Kordowskim, który miniony sezon spędził w Zawiszy.
Piłkarzom Macieja Karabasza do tej pory pięciokrotnie udawało się pokonać bramkarzy rywali. Jednak typowany na lidera drużyny Kanik tylko raz w ostatnim spotkaniu z Włocłavią trafił do siatki. - To jest pewien problem. Paweł w trzech meczach miał już tyle sytuacji, że powinien mieć przynajmniej pięć bramek na koncie. Mam nadzieję, że to się zmieni. Zresztą na razie musimy pracować nie tylko nad zdobywaniem goli, ale także nad tym, by ich za dużo nie tracić. Z tym też nie jest najlepiej - zapowiada trener ekipy z Miedzynia
Już pierwsze trzy kolejki piłkarskiej IV ligi pokazały, że bydgoskie zespoły mają problemy ze zdobywaniem bramek. - Straciliśmy czołowych napastników, a następców brakuje - tłumaczy Piotr Gruszka, trener Chemika.
Jego podopieczni do tej pory tylko dwa razy umieszczali piłkę w siatce rywali. Tak słaby dorobek ma tylko zamykająca ligową tabelę Notecianka Pakość. - Przed sezonem odeszli od nas Jędrzej Florek i Jakub Bajor. Poza tym Karol Bilski dopiero wraca do gry po kontuzji i nie doszedł jeszcze do pełnej sprawności - dodaje Gruszka. W tej sytuacji odpowiedzialność za zdobywanie goli spadła na pomocników.
Niewiele lepiej jest w Zawiszy. Mariusz Barlik strzelił już trzy gole (na cztery całej drużyny), ale ostatni mecz z Olimpią Grudziądz pokazał, że potrzebne jest mu wsparcie. - Mariusz nie wykorzystał dobrej sytuacji w pojedynku z Olimpią, ale i tak jestem zadowolony z jego postawy w tym sezonie. Poza nimi są jeszcze Mateusz Chachuła i Arkadiusz Kozłowski, chociaż akurat ten drugi nie prezentuje się tak dobrze jak w sparingach - mówi Piotr Tworek, trener Zawiszy.
Jeszcze przed sezonem działacze Stowarzyszenia Piłkarskiego próbowali ściągnąć do mającej walczyć o awans drużyny napastnika. Jednak najpierw Roger Babiarz wybrał Kujawiaka Włocławek, a potem Robert Śliwiński na testy przyjechał z kontuzją. Teraz trwają rozmowy z jednym z zawodników z Burkina Faso. Piłkarza, który gra w lidze tunezyjskiej, polecił jego rodak Abraham Loliga. - Na razie to luźne rozmowy i to nie z samym zawodnikiem. Nie mamy jeszcze nawet jego CV - dodaje Tworek.
Szkoleniowcowi Zawiszy po meczu z drużyną z Grudziądza doszedł jeszcze jeden problem. Uraz kolana Marcina Kozłowskiego niestety okazał się poważniejszy, niż początkowo przypuszczano. - Badania USG są bardzo pesymistyczne. Teraz Marcina czeka jeszcze rezonans, ale bardzo możliwa jest artroskopia kolana, a to oznacza, że jesienią nie pojawi się on już na boisku - kończy trener. Kilka tygodni temu niewiele brakowało, a miałby w składzie Pawła Kanika, ale ten zdecydował się pozostać w Gwieździe.
W drużynie beniaminka IV ligi tworzy on duet napastników z Mateuszem Kordowskim, który miniony sezon spędził w Zawiszy.
Piłkarzom Macieja Karabasza do tej pory pięciokrotnie udawało się pokonać bramkarzy rywali. Jednak typowany na lidera drużyny Kanik tylko raz w ostatnim spotkaniu z Włocłavią trafił do siatki. - To jest pewien problem. Paweł w trzech meczach miał już tyle sytuacji, że powinien mieć przynajmniej pięć bramek na koncie. Mam nadzieję, że to się zmieni. Zresztą na razie musimy pracować nie tylko nad zdobywaniem goli, ale także nad tym, by ich za dużo nie tracić. Z tym też nie jest najlepiej - zapowiada trener ekipy z Miedzynia
Notecianka - Zawisza sobota godz. 17:00
Już w najbliższą sobotę Zawiszanie rozegrają kolejny czwartoligowy pojedynek. Tym razem zmierzą się na wyjeździe z Notecianką Pakość. Zdecydowanym faworytem są niebiesko-czarni i kibice nie ukrywają, że liczą na przekonywujące zwycięstwo. Notecianka zajmuje ostatnią pozycję w tabeli, nie zdobyła nawet punktu i straciła aż 11 bramek. Ogólna sytuacja w drużynie z Pakości jest nieciekawa, skoro w drużynie występuje 55 letni prezes klubu. W zeszłym sezonie wygraliśmy z Notecianką 1:0 po golu Barlika.
Ponieważ do Pakości nie jest daleko i każdy powinien wiedzieć, jak trafić do tego miasteczka, liczymy na wysoką frekwencję kibiców Zawiszy. Sobota godz. 17:00 spotykamy się w Pakości.
Już w najbliższą sobotę Zawiszanie rozegrają kolejny czwartoligowy pojedynek. Tym razem zmierzą się na wyjeździe z Notecianką Pakość. Zdecydowanym faworytem są niebiesko-czarni i kibice nie ukrywają, że liczą na przekonywujące zwycięstwo. Notecianka zajmuje ostatnią pozycję w tabeli, nie zdobyła nawet punktu i straciła aż 11 bramek. Ogólna sytuacja w drużynie z Pakości jest nieciekawa, skoro w drużynie występuje 55 letni prezes klubu. W zeszłym sezonie wygraliśmy z Notecianką 1:0 po golu Barlika.
Ponieważ do Pakości nie jest daleko i każdy powinien wiedzieć, jak trafić do tego miasteczka, liczymy na wysoką frekwencję kibiców Zawiszy. Sobota godz. 17:00 spotykamy się w Pakości.
Kto wygra rozgrywki 4 ligi?
Za nami trzy kolejki w 4.lidze regionu kujawsko-pomorskiego. Jedni twierdzą, że początek sezonu nie świadczy o właściwej sile drużyny, jaką będzie prezentowała przez cały ligowy rok. Inni natomiast uważają, że start rozgrywek jest jego najważniejszym punktem. W każdym bądź razie po trzech seriach spotkań można stwierdzić, komu ten sezon rozpoczął się pomyślnie.
Z pewnością fani Mieni Lipno mogą być jednymi z najszczęśliwszych kibiców pod słońcem, a jedyne czego mogą sobie życzyć to kontynuowanie passy zwycięstw ich piłkarzy. Mień po trzech spotkaniach nie straciła punktu i samodzielnie dzierży fotel lidera. Tuż za nimi plasuje się Kujawiak Kowal, który póki co, wyrasta na rewelację rozgrywek deklasując, głównie przed własną publicznością, rywali. Jeśli gracze Kujawiaka potwierdzą wysoką skuteczność w kolejnych spotkaniach to mogą niespodziewanie włączyć się do walki o przyszłoroczny byt w trzeciej lidze. O udział w zreorganizowanej wyższej klasie rozgrywkowej zdaje się poważnie walczyć grudziądzka Olimpia, która po wygranych w Mogilnie i w Grudziądzu z LTP wywiozła z Bydgoszczy punkt w starciu z jednym z głównych faworytów do barażu o II ligę - bydgoskim Zawiszą. To właśnie Zawiszanie nieoczekiwanie pogubili punkty, jednak eksperci futbolu w regionie są pewnie, że z taką grą podopieczni trenera Tworka z pewnością znajdą się w czołówce ligowej tabeli. Z takim samym zapałem wielu mówiło przed sezonem o Lechu Rypin i Goplanii Inowrocław. Drużyny te mają dotychczas jednak po 4 punkty i plasują się, póki co, "tylko" w środku tabeli. O dość wyrównanym tegorocznym poziomie może świadczyć fakt, że tylko cztery drużyny podczas dotychczasowych gier nie odnotowały zwycięstwa. O ile dyspozycja brodnickiej Sparty oraz Uni Solec Kujawski, które w zasadzie się nie wzmocniły, to z pewnością rzuca się w oczy tak słaby dorobek włocławskiej Włocłavii, która jednak miała dość trudny rozkład gier (Chemik, Zawisza, Gwiazda). Drużyną, która jako jedyna nie zdobyła do tej pory punkty jest, mocno osłabiona w tym sezonie, Notecianka Pakość, która wydaje się poważnym kandydatem do spadku.
Z pewnością z biegiem czasu i kolejnych kolejek rotacja w tabeli oraz pozycje poszczególnych drużyn będą się systematycznie zmieniać. Do tej pory mozemy jasno stwierdzić... tak ciekawego sezonu w 4. lidze naszego regionu jeszcze nie było.
Za nami trzy kolejki w 4.lidze regionu kujawsko-pomorskiego. Jedni twierdzą, że początek sezonu nie świadczy o właściwej sile drużyny, jaką będzie prezentowała przez cały ligowy rok. Inni natomiast uważają, że start rozgrywek jest jego najważniejszym punktem. W każdym bądź razie po trzech seriach spotkań można stwierdzić, komu ten sezon rozpoczął się pomyślnie.
Z pewnością fani Mieni Lipno mogą być jednymi z najszczęśliwszych kibiców pod słońcem, a jedyne czego mogą sobie życzyć to kontynuowanie passy zwycięstw ich piłkarzy. Mień po trzech spotkaniach nie straciła punktu i samodzielnie dzierży fotel lidera. Tuż za nimi plasuje się Kujawiak Kowal, który póki co, wyrasta na rewelację rozgrywek deklasując, głównie przed własną publicznością, rywali. Jeśli gracze Kujawiaka potwierdzą wysoką skuteczność w kolejnych spotkaniach to mogą niespodziewanie włączyć się do walki o przyszłoroczny byt w trzeciej lidze. O udział w zreorganizowanej wyższej klasie rozgrywkowej zdaje się poważnie walczyć grudziądzka Olimpia, która po wygranych w Mogilnie i w Grudziądzu z LTP wywiozła z Bydgoszczy punkt w starciu z jednym z głównych faworytów do barażu o II ligę - bydgoskim Zawiszą. To właśnie Zawiszanie nieoczekiwanie pogubili punkty, jednak eksperci futbolu w regionie są pewnie, że z taką grą podopieczni trenera Tworka z pewnością znajdą się w czołówce ligowej tabeli. Z takim samym zapałem wielu mówiło przed sezonem o Lechu Rypin i Goplanii Inowrocław. Drużyny te mają dotychczas jednak po 4 punkty i plasują się, póki co, "tylko" w środku tabeli. O dość wyrównanym tegorocznym poziomie może świadczyć fakt, że tylko cztery drużyny podczas dotychczasowych gier nie odnotowały zwycięstwa. O ile dyspozycja brodnickiej Sparty oraz Uni Solec Kujawski, które w zasadzie się nie wzmocniły, to z pewnością rzuca się w oczy tak słaby dorobek włocławskiej Włocłavii, która jednak miała dość trudny rozkład gier (Chemik, Zawisza, Gwiazda). Drużyną, która jako jedyna nie zdobyła do tej pory punkty jest, mocno osłabiona w tym sezonie, Notecianka Pakość, która wydaje się poważnym kandydatem do spadku.
Z pewnością z biegiem czasu i kolejnych kolejek rotacja w tabeli oraz pozycje poszczególnych drużyn będą się systematycznie zmieniać. Do tej pory mozemy jasno stwierdzić... tak ciekawego sezonu w 4. lidze naszego regionu jeszcze nie było.